Koci problem
Irena Langer z Radlina bez wody, prądu i gazu w niewielkim mieszkaniu hoduje 19 kotów. Żyje w nieludzkich warunkach i domaga się pomocy. Od lat walczy z sąsiadami i władzami miasta. „Mamy dość tego smrodu. Jeszcze jakieś choróbska na nas przejdą” – mówią lokatorzy.
Od kilku lat Irena Langer opiekuje się bezdomnymi kotami z terenu Radlina. Jej miłość do zwierząt jest jednak uciążliwa dla sąsiadów – w niewielkim mieszkaniu w bloku trzyma kilkanaście kotów. Sąsiedzi nie wytrzymują smrodu, który unosi się w klatce schodowej. Nieprzyjemny zapach to jedno. Boimy się również chorób, które te zwierzęta mogą przenosić - skarżą się lokatorzy.
Sąsiedzi nie wytrzymują
Mieszkańcy ul. Kwiatowej przychodzą ze skargami, mówią, że płacą czynsz i nie chcą smrodów – tłumaczy Grzegorz Syska, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Marcel”. Gdy kontroluje się liczbę kotów, a właściciel utrzymuje czystość, to nie jest takie uciążliwe. Gdy tak nie jest to w bloku jest smród. Nie można wymagać od ludzi, żeby to znosili. Niestety nie ma przepisów, które pozwoliłyby ten problem rozwiązać. Problem narasta w wyniku postępowania pani Langer. Mówi ona, że chce się wyprowadzić, ale stawia warunki, których władze miasta nie mogą spełnić.
Okna nie idzie otworzyć, bo z wiatrem przychodzi smród – żalą się sąsiedzi. Najgorzej jest, gdy się zbiera na deszcz. Kupujemy różne zapachy, żeby nie było czuć smrodu kotów. Pani Langer ma już tyle kotów a ciągle przynosi nowe. To przesada, żeby trzymać tyle kotów w mieszkaniu. Czasami nie można przejść przez korytarz, bo tak śmierdzi. Pani Langer robi na korytarzu i pod blokiem budy dla kotów. Koty, które trzyma w mieszkaniu wychodzą na balkon, boimy się otwierać okna, żeby nie przedostały się do naszego mieszkania.
Dziennikarze Nowin Wodzisławskich dwukrotnie odwiedzili mieszkanie pani Langer. Niestety informacje sąsiadów się potwierdziły. W domu jest niesamowity bałagan. Kobieta bez wody, gazu i elektryczności żyje w straszliwych warunkach. Wewnątrz trudno wytrzymać. Panuje tutaj straszliwy smród. Łazienka kompletnie zdemolowana, w przedpokoju pozrywane płytki podłogowe, a w kuchni sterta naczyń nie zmywanych od kilku miesięcy. Jak to mam pozmywać bez wody? Niech pan pokaże ludziom jak ja mieszkam. Chodzę tylko i zbieram kocie odchody po podłodze. Tak od rana do wieczora – mówi kobieta.
Podatek na koty?
Irena Langer twierdzi, że chętnie wyprowadzi się z bloku, domaga się jednak pomocy w opiece nad kotami. Przedstawia tak nierealne pomysły jak uchwalenie specjalnego podatku od wszystkich mieszkańców Radlina.
Napisałam do Ministerstwa Finansów o nałożenie podatku od każdego mieszkańca – opowiada Irena Langer. To by zapewniło utrzymanie zwierząt w mieście. Dostałam odpowiedź, że zostanie to rozpatrzone przez Sejm. Minęły dwa lata i tej sprawy nie załatwiono. Taki podatek byłby jedynym wyjściem.
Irena Langer przedstawia także inne pomysły, które są równie nierealne. Chciałaby stworzyć coś w rodzaju schroniska dla kotów na posesji, którą ma odziedziczyć po rodzicach. Jednak posiadłość jest w ruinie, twierdzi, że zaciągnęłaby kredyt na remont starej stolarni i opiekowałaby się tam kotami. Mówi niezbyt jasno o jakimś wynagrodzeniu za zajmowanie się kotami, które chciałaby otrzymywać od miasta.
#nowastrona#
Kot musi polować
#nowastrona#
Kot musi polować
Problem bezpańskich zwierząt od pewnego czasu narasta i niedawno dyskutowano na ten temat podczas posiedzenia Komisji Spraw Społecznych Rady Miejskiej. Wzięła w nim udział Irena Langer oraz inne osoby zainteresowane tą problematyką. Bezdomne zwierzęta z Radlina trafiają do schroniska w Rybniku.
We wszystkich miastach jest problem kotów – mówił Piotr Plucik, kierownik schroniska. Gdybyśmy mieli pieniądze to byśmy sterylizowali koty i wypuszczali. Trzymanie kotów w kojcach jest uciążliwe. Kot jest myśliwym i powinien żyć wolno. Schronisko to ostateczność. Rozwiązaniem byłoby powołanie w Radlinie koła Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Wtedy można by pozyskiwać pieniądze i karmę z marketów.
Powiatowy lekarz weterynarii Maciej Witt tłumaczył, że można jako karmę dla zwierząt mięsożernych pozyskiwać odpady z restauracji i supersamów. Można wyegzekwować takie rozwiązanie, ale musiałaby się tym zająć jakaś organizacja. Jednak Irena Langer twierdzi, że założenie koła Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami będzie trudne, gdyż nie ma zainteresowania wśród mieszkańców. Nikt nie chce udzielać pomocy dla zwierząt.
Budka nie rozwiąże problemu
Irena Langer ma wiele pretensji do władz miasta, twierdzi, że są one „okrutne”. Tymczasem burmistrz Barbara Magiera przypomina, że na prośbę pani Langer Zakład Gospodarki Komunalnej wykonał budkę dla kotów, która podczas zimy stała na kanale ciepłowniczym. Teraz zrobiono następną. Burmistrz nie wyklucza, że miasto przeznaczy nawet jakieś pieniądze na karmę dla zwierząt. Miłośniczka kotów deklaruje, że na wiosnę zamierza się wyprowadzić z mieszkania wraz z kotami, ale chce, żeby jej pomóc w wyremontowaniu starej stolarni przy ul. Lompy. Władze Radlina sceptycznie podchodzą do tego pomysłu. Twierdzą, że sprawy własnościowe są nieuregulowane od strony prawnej. Trudno także oczekiwać, że bank udzieli kredytu na remont, skoro pani Langer nie ma żadnych dochodów. Próbowano jej pomóc w uzyskaniu renty, ale starania te nie przyniosły skutku.
Irenie Langer grozi postępowanie eksmisyjne. Jak mówi, żyje z zasiłków Ośrodka Pomocy Społecznej, na posiłki chodzi do szkoły. Przewodnicząca Komisji Spraw Społecznych Gabriela Chromik wyraziła nadzieję, że w Radlinie powstanie koło Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Taka organizacja mogłaby zająć się tą sprawą. Jednak nie wiadomo czy takie koło zostanie powołane. Wiadomo natomiast, że koci problem pozostaje nierozwiązany.
(jak)