Żądają korekty
Stowarzyszenie tworzą mieszkańcy Nieboczów (wieś w gminie Lubomia), którzy w związku z planami budowy zbiornika „Racibórz Dolny” będą wysiedleni na inne tereny. „Nie jesteśmy przeciwni budowie zbiornika, proponujemy jedynie zmianę przebiegu wałów” - napisali w liście do wojewody śląskiego. Chcą, by wieś została wyłączona z czaszy projektowanego obiektu, w zamian włączono do niego stawy Wielikąta. Argumentują, że przeprojektowanie przebiegu obwałowań będzie tańsze niż sfinansowanie kosztów wysiedlenia, a po włączeniu Wielokąta, powierzchnia zalewu większa niż obecnie projektowana. Zdaniem członków stowarzyszenia należy uniknąć podobnych błędów, jak przy budowie polderu Buków. Do jego czaszy nie włączono obszarów wyeksploatowanych złóż żwiru i nieużytków w okolicach miejscowości Odra, Bluszczów i Olza. Gdyby tak zrobiono, polder był-by większy o 1,9 km kw. bez przeprowadzonych już wysiedleń i zabierania terenów rolniczych. Nieboczowianie mają za złe inwestorowi, czyli Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej, że nie prowadzi z nimi dialogu, lecz stawia przed faktami dokonanymi.
Przypomnijmy, że w tym roku mija 120. rocznica opracowania pierwszej, pruskiej wówczas koncepcji budowy wielkiego zbiornika pod Raciborzem, w ówczesnych zamierzeniach wielkiego akwenu, który zapobiegnie powodziom w dorzeczu Odry podobnym do tej, jaka wystąpiła w 1880 r. Od tego czasu o wiele bardziej katastroficznych powodzi było więcej, a zbiornika jak nie ma, tak nie ma. Opracowano szereg koncepcji, przegadano tysiące godzin i wydano gros pieniędzy. Kiedy po 1997 r. wydawało się, że szybkie rozpoczęcie budowy jest oczywiste, nadszedł kryzys finansów publicznych. Okazało się, że Polski na tak dużą inwestycję po prostu nie stać.
Po 1997 r. wiele co prawda zrobiono, uregulowano koryto, podwyższono wały, odmulono międzywala, ale wszystko wystarczy jedynie na tzw. wodę stuletnią, którą mieliśmy w 1987 r. To absolutnie za mało na wodę tysiącletnią, o dwa metry wyższą, która przetoczyła się pięć lat temu. Budowa zbiornika nie jest sprawą łatwą. We wrześniu tego roku zakończy się I etap inwestycji, czyli budowa Polderu Buków - suchego zbiornika o powierzchni 8 km kw. zdolnego pomieścić 50 mln m sześc. wody, co umożliwia redukcję fali powodziowej o około 14 proc. Właściwy etap drugi zakłada budowę w ciągu 5-6 lat suchego zbiornika tzw. „Racibórz Dolny” o pojemności 170 mln m sześc. Będzie się rozciągał od mostu w Krzyżanowicach do Raciborza. Jego czasza obejmie 26 km kw. Falę z powodzi w 1997 r. o wielkości przepływu 3120 m sześc. na sek. zredukuje do 1800 m sześc., a więc wielkości całkowicie bezpiecznej dla Raciborza.
Budowa, której koszt szacowany jest od 500 mln do nawet miliarda nowych złotych, została zapisana w „Programie dla Odry 2006” jako jedno z priorytetowych zadań. Problem tkwi w jego finansowaniu. Rząd zamierza zaangażować Narodowy i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska, bezpośrednio budżet państwa, fundusze przedakcesyjne Unii Europejskiej, kredyty Banku Światowego oraz pieniądze prywatnych inwestorów chcących zarobić na eksploatacji żwirów.
Wykonano już znaczną część niezbędnej dokumentacji. Potrzeba jeszcze sporządzenia przez ministra środowiska programu zadania rządowego i wprowadzenie go - po akceptacji przez rząd - do planów zagospodarowania przestrzennego Raciborza, Krzyżanowic, Lubomi i Kornowaca. Na terenie tych gmin będzie się bowiem znajdował zbiornik. Niezbędne jest również opracowanie studium generalnego eksploatacji złóż kopalin użytecznych oraz ujęcie zadania w gminnych programach zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska.
Na zmianę planu gospodarki przestrzennej nie zgadza się na razie Lubomia. Jej radni odmówili przystąpienia do zmian. W Nieboczowach i Ligocie Tworkowskiej powstał komitet mieszkańców (około 230 rodzin), broniących się przed przesiedleniami, obecnie przekształcony już w stowarzyszenie.
Od początku roku trwają prace nad studium wykonalności zbiornika, który, w ramach środków na usuwanie skutków powodzi, finansuje Bank Światowy. Dokument będzie jednocześnie dla tej instytucji podstawą przy wydawaniu decyzji o kredytowaniu inwestycji. Wykona go angielska firma Jacobs GIBB wespół ze swoim polskim oddziałem, Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej, The World Bank Group, warszawskim Hydroprojektem i Pracownią Badań Społecznych. Obejmować będzie zarówno aspekty techniczne, środowiskowe jak i społeczne, w tym badania nastrojów i oczekiwań mieszkańców wiosek przeznaczonych do wysiedlenia. Jak widać nastroje te nietrudno zdiagnozować. Zdaniem RZGW protestującym mieszkańcom chodzi o uzyskanie jak największych odszkodowań za utracone nieruchomości.
(waw)