Spisywanie na całego
Każdy z rachmistrzów powinien posiadać legitymację ze zdjęciem, która, według Głównego Urzędu Statystycznego, jest nie do podrobienia. Pytania, z którymi się do nas zwróci, podzielone są na dwa formularze: mieszkaniowy i osobowy oraz trzeci, dotyczący liczby dzieci, który jest dobrowolny i przeznaczony jedynie dla kobiet. Rachmistrzowie proszą m.in. o podanie miejsca zamieszkania, standardu lokalu w jakim mieszkamy, stanu cywilnego, pracy i narodowości (możemy podać każdą, jeśli się do niej poczuwamy). Ważne jest również dla nich nasze wykształcenie, zawód, a także źródła dochodów (nie mogą pytać o ich wysokość). Rolnicy natomiast są pytani o powierzchnię i strukturę gospodarstwa, posiadane maszyny oraz stosowane nawozy i pestycydy. Oczywiście zakres pytań zadawanych przez rachmistrzów jest ustawowo ograniczony. Zgodnie z ustawą z dnia 2 grudnia 1999 r. o narodowym spisie powszechnym ludności i mieszkań, nie mogą oni pytać na przykład o wyznanie, stan zdrowia, preferencje seksualne, czy sympatie polityczne. Ponadto nie mają prawa żądać od nas jakichkolwiek dokumentów ani pieniędzy. Jeśli kogoś nie będzie w domu, informacji o danej osobie będą musieli udzielić pozostali domownicy. Wpuszczenie rachmistrza do domu nie jest jednak konieczne. Można z nim rozmawiać w innym miejscu lub w najbliższym biurze spisowym odebrać odpowiedni formularz, wypełnić go samodzielnie i potem tam zanieść. Spisem zostaną objęte także osoby wynajmujące mieszkania, bez meldunku. Rachmistrzowie będą również starali się dotrzeć do bezdomnych, mieszkańców hoteli, akademików czy internatów. Spis powszechny i rolny pochłonie z budżetu państwa 600 milionów złotych i ma być odpowiedzią na pytanie o przemiany społeczno - ekonomiczne w Polsce, które zaszły na przestrzeni 15 lat. Udział w spisie powszechnym jest obowiązkowy. Odmowa udzielenia odpowiedzi na pytania rachmistrzów grozi karą grzywny. Zapłacić możemy nawet do 5 tysięcy złotych.
(raj)