Polityczne molestowanie
Bezpośrednim impulsem do złożenia wniosku o odwołanie przewodniczącej i wiceprzewodniczącej Rady był wynik głosowania w sprawie absolutorium dla Zarządu. Obie panie wstrzymały się od głosu. Reakcją były wnioski o ich odwołanie zgłoszone przez dwunastu radnych. Podpisali je: wójt Czesław Burek, wicewójt Maria Fibic, Andrzej Pawełek, Rudolf Kozub, Gerard Drobny, Henryk Czorny, Irena Koczwara, Kazimierz Seget, Henryk Godoj, Henryk Leks, Emil Siedlok i Józef Sławik. Wnioskodawcy stwierdzili, że przewodnicząca
Krystyna Kuczera utraciła ich zaufanie poprzez brak współpracy z Zarządem Gminy oraz stronnicze i tendencyjne prowadzenie obrad. Z kolei wiceprzewodniczącej Krystynie Smudzie zarzucono brak udziału w organizowaniu pracy Rady Gminy.
Nie byłem inicjatorem tego wniosku, ale się pod nim podpisałem jako pierwszy - mówił wójt Czesław Burek. Trzeba ustabilizować stosunki personalne w gminie. Pewne sprawy zaszły za daleko. Połowa każdej sesji to są polemiki z wójtem. Im gorzej, tym dla nich lepiej. Zaczęła się już kampania wyborcza, możemy się sobie nie podobać, ale takie sprawy jak gospodarka i absolutorium są święte. Na sesjach nie ma dyskusji gdzie zrobić drogi czy wymienić okna, ale chodzi o znalezienie haka na Zarząd. Przez trzy godziny dyskutuje się o umowie z Zakładem Gazowniczym w wyniku, której gmina zarobiła 9 tys. zł bez podstawy prawnej. Zgodnie z sugestią RIO pieniądze te zostały zaliczone jako darowizna. Ja się nie boję kontroli, nie przyszedłem do gminy, żeby się wzbogacić. Przewodnicząca chce rządzić pracownikami w Urzędzie, a od tego jest wójt. Wniosek o odwołanie trzeba było złożyć półtora roku temu, ale ja się temu sprzeciwiałem. Przewodniczący powinien bezstronnie prowadzić obrady Rady, a tu są ciągłe polemiki. Ta funkcja jest po to, żeby być arbitrem, żeby godzić a nie podjudzać. Powodem jest urażona ambicja - pani wiceprzewodnicząca przegrała ze mną wybory na wójta. Próbuje się wyciągać różne sprawy jak np. budynki na Orłowcu, nie podając żadnych innych rozwiązań, to jest negacja i nic więcej. Jest to przykład molestowania politycznego.
Wójt powiedział, że wnioskodawcy zwołania nadzwyczajnej sesji zadeklarowali przekazanie otrzymanych diet jako darowizny na rzecz gminy. Podkreślał też, że wniosek był podpisywany dobrowolnie, bez nacisków - nie było czegoś takiego jak przed wyborem wójta, kiedy to lubomscy radni mieli podpisywać „lojalki”, że będą głosować na Krystynę Smudę. Krzyżyki na kartkach mieli stawiać czerwonym długopisem.
Wniosek podpisałem świadomie - deklarował radny Andrzej Pawełek. Jestem tu już trzecią kadencję i obserwuję działania Zarządu i kierownictwa Rady Gminy. Takiego bałaganu w Radzie nie było w poprzednich kadencjach. Jak się dzieje w gminie dobrze, to wy jesteście przeciwko, niech obie panie zauważą jakie są prowadzone inwestycje. O co wam chodzi? najlepiej byłoby, gdyby wójt i wicewójt odeszli a wy ich zastąpiły. Po pół roku skoczyłybyście sobie do gardeł.
Andrzej Pawełek odczytał protest sołtysów wszystkich wsi skierowany do Rady Gminy. Zarzucili w nim przewodniczącej, że pozbawia ich prawa głosu na sesjach.
„Przez 3,5 roku obecnej kadencji Rady Gminy nie doprosiliśmy się zgodnego z ustawą samorządową informowania społeczeństwa o pracach Rady i podejmowanych uchwałach - napisali sołtysi. - „Ciekawym zjawiskiem jest to, że przez tak długi czas kierownictwo Rady nie poczuło potrzeby choćby jednego spotkania z soł-tysami. Nie możemy też doczekać się obu pań na dyżurach w Biurze Rady, ponieważ takowych nie pełnią. Można i tak sprawować władzę w imieniu wyborców, ale my jako sołtysi mówimy stanowczo NIE! Takiej reprezentacji samorządu - nie chcemy być bezwolnymi kukłami pozbawionymi prawa zabierania głosu w istotnych dla naszych środowisk sprawach i prosimy Radę Gminy w Lubomi o opamiętanie się i samooczyszczenie.”
Nigdy nie działałam na szkodę dobrego imienia Rady, ale starałam się uporządkować jej pracę - argumentowała z kolei Krystyna Kuczera. W pierwszym okresie kadencji nie było żadnych problemów. Współpraca z obecnym wójtem i Zarządem była dużo trudniejsza. Nie otrzymałam pisemnego ani ustnego zaproszenia na posiedzenia Zarządu. Wójt i członkowie Zarządu nie życzyli sobie chyba takiej współpracy. Gdy wchodziła w grę sprawa zwrotu dotacji za budynek na Orłowcu, wtedy trzeba było rozmawiać z przewodniczącą - chyba dla bezpieczeństwa. Uroczystości o charakterze gminnym odbywają się bez udziału przewodniczącej, bo nie jest zapraszana. Wstyd mi, że podniosłam rękę przy uchwale o sprzedaży budynku na Orłowcu, przekonano mnie, że jest to najlepsze rozwiązanie. Majątek został sprzedany prywatnej spółce po niższej cenie, niż włożone środki. Rozmowa z wójtem nie pozostawiała wątpliwości, że przyczyną odwołania jest moje wstrzymanie się od głosu przy absolutorium. Wstrzymałam się ze względu na rozpoczęte i niedokończone inwestycje, sprawę Orłowca i wodociągu oraz dziurę budżetową wynoszącą 300 tys. zł. Nigdzie nie widziałam wójta, który by się obrażał, że mu absolutorium nie przeszło jednogłośnie. Panowie sołtysi kiedy nie byliście zawiadamiani o sesji? Nie mówcie, że nie dopuszczałam was do głosu. Czyście mnie zapraszali na wasze zebrania wiejskie? Rusza pociąg o nazwie „Naprzód” z wójtem jako maszynistą, ja do niego nie wsiadłam, bo nie chcę być manipulowana.
Wójt Czesław Burek odpowiadał na zarzuty dotyczące budynków dla powodzian na Orłowcu i w Pszowie, że jest to nieszczęśliwy spadek po poprzednich władzach gminy. To obciążenie dla budżetu gminy, dlaczego inni mieszkańcy mają dopłacać do tych, którzy nie płacą czynszów? Pszów nie chce tego budynku przejąć nawet za darmo. Polemiki przybierały często osobisty charakter a poziom używanych argumentów nie zawsze współ-grał z miejscem, w którym padały. Niewiele brakowało, by zaczęto dociekania, kto, gdzie i ile koniaku wypił.
Za odwołaniem Krystyny Kuczery z funkcji przewodniczącej głosowało 12 radnych, przeciw było pięć osób a jedna wstrzymała się od głosu. Na jej miejsce powołano Kazimierza Segeta, którego kandydaturę zgłosił wójt Czesław Burek. Po wyborze złożył on oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w Zarządzie Gminy.
Wójt Czesław Burek w imieniu wnioskodawców stwierdził, że zarzuty w stosunku do wiceprzewodniczącej Krystyny Smudy są podobne, obie panie stanowią bowiem tandem.
W ciągu czterech lat występowałam tu w wielu rolach - mówiła Krystyna Smuda. Jako wiceprzewodnicząca, przewodnicząca Komisji Oświaty, kandydat na wójta a dzisiaj jestem w roli oskarżonej. Współpraca z Zarządem była różna, zależała od wójta. Wójt Osiecki zapraszał na posiedzenia Zarządu, przestałam je otrzymywać od 2001 r. Zaufanie straciłam gdy głosowałam przeciw podwyższeniu dodatku służbowego wójta z 10 do 20%. Bulwersują mnie przetargi, w których wygrywają osoby z nazwiskami radnych, tylko imiona należą do żon. Za niedociągnięcia obecnego Zarządu przyjdzie płacić przyszłym władzom gminy.
Demokracja nie oznacza dyktatury mniejszości nad większością - ripostował wójt. My też mamy swoje prawa, nie jest tak, że w tej Radzie jest trzynastu głupków i trzy mądre. Jeżeli pani ma wątpliwości co do przetargów to proszę wszystko sobie sprawdzić, to są zbyt poważne zarzuty.
Radni zdecydowali po odwołaniu również wiceprzewodniczącej a na to stanowisko powołali Andrzeja Paweł-ka, radnego i sołtysa z Syryni. Wszystko odbyło się więc zgodnie z wolą większościowej grupy radnych, która złożyła wniosek o odwołanie kierownictwa Rady.
(jak)